Rozdział I
Homi Takayama odetchnęła głęboko, patrząc na drzwi klasy VI B, z której dobiegał istny rozgardiasz, a w której miała prowadzić dodatkowe zajęcia. Kilkukrotnie wyciągnęła i cofnęła dłoń.
– Raz kozie śmierć– stwierdziła w końcu i weszła do środka. Już w drzwiach musiała się schylić, by uniknąć lecącego w jej stronę ogryzka od jabłka, nie był on jednak jedyną rzeczą fruwającą w powietrzu. Uczniowie rzucali piórnikami, zeszytami, a nawet zostawionym na biurku nauczycielskim dziennikiem.
– W TEJ CHWILI SIĘ USPOKÓJCIE!– wrzasnęła, tracąc nad sobą panowanie. W jednej chwili wszyscy usiedli na swoich miejscach, dwudziestodwulatka przesunęła wzrokiem po ich twarzach.
– Nazywam się Homi Takayama, będę was uczyć zasad etykiety. Co, nawiasem mówiąc, będzie wam niezwykle potrzebne...– dodała twardo. W tej samej chwili usłyszała głuche uderzenia dobiegające z magazynu z tyłu klasy oraz przytłumione krzyki, podbiegła tam i otworzyła zamknięte na klucz drzwi. Jej oczom ukazała się dwójka dzieci o jasnych włosach i błękitnych oczach. Dziewczynka wpadła w jej ramiona, Homi otarła jej łzy, nie został nawet ślad po rozgniewanej dziewczynie o spojrzeniu bazyliszka.
Tymczasem chłopiec klęczał przy porzuconym na podłodze dzienniku i ze łzami w oczach próbował wyprostować pomięte kartki oraz posklejać te podarte taśma klejącą, turkusowowłosa podeszła do niego, cały czas obejmując ramieniem dziewczynkę.
– Będę miał obniżoną ocenę ze sprawowania...– szlochał, Homi kucnęła przy nim i delikatnie uniosła jego podbródek. Widząc uderzające podobieństwo między nim a dziewczynką uświadomiła sobie, że są bliźniętami.
– To nie twoja wina. Nie rzucałeś nim.
– Ale... jestem gospodarzem klasy...– wyjąkał, spuszczając wzrok, pogłaskała go troskliwie po włosach.
– Nie mogłeś nic na to poradzić. Jak się nazywacie?
– Jestem Shiro Nishida, a to moja siostra, Ayumi Nishida.
– Miło was poznać. No już, nie płaczcie, usiądźcie na swoich miejscach.
Bliźnięta otarły łzy i usiadły w ławkach, Shiro w pierwszej, tuż przed Homi, a jego siostra w ostatniej, tuż przy drzwiach. Turkusowowłosa patrzyła na nich przez chwilę, po czym ponownie obrzuciła twarze uczniów bacznym spojrzeniem.
– Jak już mówiłam nazywam się Homi Takayama i będę was uczyć zasad etykiety. Od waszego zachowania zależy, czy będziecie mi mówić Takayama Homi–sensei, czy Homi–senpai.
Nikt się nie odezwał, wszyscy wiedzieli, że młoda kobieta nie da sobie wejść na głowę. Po chwili jeden z uczniów podniósł rękę.
– Takayama Homi–sensei?
– Słucham...?
– Souma Yoshito.
– A więc słucham, Yoshito–kun.
– Jak często będą się odbywać zajęcia?
Homi poczuła na sobie spojrzenia wszystkich uczniów, uśmiechnęła się łagodnie.
– Myślę, że raz w tygodniu będzie w sam raz. Ale to czego was nauczę będzie was również obowiązywać poza murami tej szkoły.
Kiwnęli głowami ze zrozumieniem, nie widząc więcej podniesionych rąk dwudziestodwulatka przeszła do tematu.
*
– Shuji, zaczekaj! Ugh, a niech cię...– niski, czarnowłosy chłopak poprawił okulary i spojrzał z irytacją na przyjaciela, Shuji roześmiał się, promienie słońca rzucały refleksy na jego długie, związane w kucyk włosy barwy nieba.
– Nie narzekaj, Tomio, odrobina sportu dobrze ci zrobi. W zdrowym ciele zdrowy duch.
Tomio Megane westchnął, plecak pełen książek zaczął mu nieznośnie ciążyć, więc ucieszył się gdy jego przyjaciel usiadł na ławce. Bez słowa obserwował jak ten obraca w dłoni swoim Bō. W głębi duszy czuł podziw dla umiejętności dwudziestotrzylatka, uważanego za mistrza sztuk walki. Nagle twarz błękitnookiego rozjaśnił uśmiech, odłożył broń.
– Sahori–chan!– chwycił swoją dziewczynę w ramiona, dziewiętnastolatka oparła głowę o jego ramię, przymykając oczy. Uśmiechała się subtelnie, czując ciepło jego ciała.
– Jak ci minął dzień, skarbie?
– Nie najgorzej– przesunęła palcami po jego plecach, pocałował ją w czubek głowy. Stali tak chwilę, patrząc sobie w oczy.
– Ekchem... Ja tu jestem...
– Wybacz, Tomio. O ile dobrze pamiętam Homi zaczęła dziś prowadzenie zajęć z podstaw dobrego wychowania w szkole?
– O, tak. Powinna wrócić do domu o piętnastej.– Różowowłosa spojrzała w niebo, przykładając palec wskazujący i środkowy do ust, jak to miała w zwyczaju gdy się zamyślała. Shuji zerwał rosnące przy ławce stokrotki i wplótł jej we włosy, na co zareagowała uśmiechem, musnął wargami jej usta.
– Moja królowa kwiatów.–szepnął czule, patrząc jej w oczy. W odpowiedzi zarzuciła mu ramiona na szyję.
Tomio westchnął, patrząc na przyjaciół, w ręku trzymał podręcznik. Zaczął go wertować, usiłując zająć myśli, nawet nie zauważył, ze okulary zsunęły mu się z nosa. Nagle zorientował się, że jego przyjaciele gdzieś zniknęli.
– Znowu?! – Zarzucił plecak na ramię i po chwili namysłu pobiegł prosto do najbliższej kawiarni, już przez okno zobaczył siedzących w niej Shuji'ego i Sahori. Obserwował ich chwilę, patrząc z jaką czułością wykonywali wobec siebie różne gesty, takie jak odgarnięcie włosów z twarzy, czy delikatne pocałunki. W głębi zazdrościł przyjacielowi powodzenia u dziewczyn, jednak nie okazywał tego, by go nie zranić. Ostatecznie zrezygnował z przeszkadzania zakochanym i udał się do domu.
– Tomio-kun, jesteś już.- Matka czarnowłosego uśmiechnęła się na jego widok,
ROZDZIAŁ NIESKOŃCZONY